Grasz z chłopem w drużynce, idziesz sobie z nim normalnie na koncert, utrzymujecie kontakt, wysyłając sobie czasem jakąś nową muzykę, a pewnego dnia słyszysz, że coś mu się stało i już go nie ma na tym świecie. Pojebane kompletnie i siada na banie, a parę tygodni temu jeszcze z nim po soloq pisałem – nie krył smutku były klubowy kolega Wojciechowskiego, Marcin „behave” Pawlak. – Dowiedziałem się o śmierci Karola wczoraj rano, nie wierzyłem w to, byłem załamany. Karol był fantastycznym człowiekiem, świetnym teammatem, najzabawniejszą osobą, którą kiedykolwiek poznałem. Spoczywaj w spokoju.